Wspomnienia starego Bielańczyka - "Dawne wyprawy „do miasta” - Jerzy Głosik
Stare Piaski, gdzie mieszkałem od dzieciństwa, należały do Warszawy od dawna. Granica miasta od północy przebiegała po alei Konstytucji, czyli mniej więcej po dzisiejszej alei Reymonta. Mimo to mieszkańcy ulicy Ogólnej i innych sąsiednich uliczek mówili „jadę do miasta”, gdy wybierali się do centrum Warszawy.
Moje wyprawy „do miasta” w latach 1935/36 z mamą Janiną odbywały się dość często w soboty, kiedy jeździliśmy do centrum na spacery, albo odwiedzaliśmy na Woli jej szkolne koleżanki. Mama Janina wychowała się w czynszowym domu na Woli przy ul. Młynarskiej, blisko Wolskiej, skąd dopiero w wieku siedemnastu lat wraz rodziną przeniosła się na Piaski, pozostawiając tam wiele koleżanek ze szkolnych lat.
Często wybierałem się z mamą na dalsze i bliższe wyprawy, z których szcze-gólnie jedna do dzisiaj pozostała w mojej pamięci. Otóż mieliśmy pojechać na ulicę Marszałkowską do kina „Stylowy”.Wyszliśmy z domu w południe, szliśmy ulicą Ogólną do toru kolejowego i dalej w kierunku ul. Marymonckiej. Ponieważ było trochę za wcześnie na jazdę do śródmieścia, pospacerowaliśmy po okolicy. Przy narożnej posesji Kościelskich skręciliśmy w prawo, idąc na pocztę, gdzie mama coś załatwiała. Później przeszliśmy koło warsztatu samochodowego braci Ostaszewskich dalej minęliśmy kwiaciarnię Węgorka, zwanego przez klientów „Piotrusiem”. Na drugiej stronie ul. Marymonckiej był sklep piekarniczy państwa Ostrowskich, w którym często kupowaliśmy pyszne ciastka na wagę.Wschodnia części ul. Marymonckiej była zajęta przez niewielki targ. Pamiętam krzykliwych handlarzy zachwalających swoje towary.
Pewnego razu mama Janina dosłownie została zaciągnięta do wnętrza skleconego z desek straganu i handlarz zwracając się do niej „Pani Prezesowo” wpychał jej jakieś towary. Mama się zdenerwowała, a ja popłakałem. Od tej pory nie chodziliśmy tamtędy. Omijając to targowisko, w końcu wróciliśmy do skrzy-żowania ul. Marymonckiej i Żeromskiego, na przystanek autobusu „Z”, kursującego z placu Konfederacji do placu Wilsona.
Na placu Wilsona wsiedliśmy w tramwaj „15”, którym jechaliśmy na ulicę Mar-szałkowską. Była to długa podróż, ponieważ w latach 1935/36 nie istniał jeszcze wiadukt koło Dworca Gdańskiego. Oficjalne jego otwarcie nastąpiło dopiero 27 listopada 1937 roku.
Główną arterią łączącą Żoliborz ze Śródmieściem była wówczas ulica Krajewskiego. Jechało się od dzisiejszej ul. Mickiewicza, przez ul. gen. Zajączka, pod torami kolejowymi i dalej w kierunku placu Muranowskiego. Następnie przez Nalewki (koło Arsenału) i dalej ulicą Bielańską do placu Teatralnego, dalej ulicami Trębacką, Krakowskim Przedmieściem oraz Królewską do Marszałkowskiej.
Trochę zmęczeni długotrwałą jazdą tramwajem dotarliśmy wreszcie do kina „Stylowy”- do naszego celu wyprawy. Grany był tam jakiś film przygodowy. Na prośbę mamy wpuszczono mnie małego „brzdąca” na widownię. Nie pamiętam zupełnie treści tego filmu. Wiem tylko, że w pewnym momencie na ekranie ukazała się w zbliżeniu wielka sylwetka murzyna, wymachującego dzidą. Ja się na ten widok okropnie przestraszyłem. Zacząłem wrzeszczeć i płakać. Wyproszono nas oczywiście z sali i tak zakończyła się moja pierwsza przygoda z kinem.
Jerzy Głosik
Tekst opublikowany w Miesięczniku "Nasze Bielany"
Miesięcznik Urzędu Dzielnicy Bielany m. st. Warszawy Nr 3 (95) Rok IX – Marzec 2007